2 Responses to “Moje żeglarstwo – pasja czy przypadek? Rejs do Brazylii”

  1. Roman says:

    Wiem od Zbyszka Bobińskiego, że pierwsze dwa miesiące upłynęły Wam na halsowaniu do Kanału Kilońskiego. Opowiadał również o niezbyt przyjaznym potraktowaniu Was w ktgórymś z zaprzyjaźnionych portów NRD. Mnóstwo ciekawych zdjęć z tej wyprawy ma Zbyszek, Myślę, że dla współczesnych żeglarzy oglądnięcie ich byłoby niesamowitą gratką. Pozdrawiam serdecznie.

    • Adam says:

      To jest trochę jak z plotkami z biegiem czasu. Tak naprawdę to po wyjściu z Kołobrzegu 01 grudnia przed południem już wieczorem mieliśmy 9 B, a w nocy 10. I tak przez całą drogę (pod wiatr przy niechętnie halsującym jachcie) mieliśmy już az do Kielu. Były oczywiście okresy lżejsze i dawało się podjeżdżać, ale potem to znowu traciliśmy. Mieliśmy dwa wejścia awaryjne do Sassnitz oraz Warnemunde. Nie udało się za pierwszym razem sforsować Arkony; wiatru i fal było zbyt dużo. Potem już prawie pod fiordem kilońskim nie dało się wcisnąć pod wiatr i musieliśmy się cofnąć aż w Zatokę Meklemburską. Tam było mocne 10-11 B z SW. Potraciliśmy żagle sztormowe i po nocy na dryfkotwie musieliśmy wejść do Warnemunde. Wiatr znacznie osłabł, ale nie było na czym żeglować. W obu portach były przygody z pogranicznikami. Finalnie Kanał Kiloński opuściliśmy dokładnie 24, w Wigilię, ale już tylko na żaglach i oczywiście pod wiatr. Wieczorem stanęliśmy w Cuxhaven. Potem czekał nas jeszcze miesiąc na M. Północnym i La Manchu. Również z wejściami awaryjnymi ze względu na pogodę. Pozdrowienia

Napisz komentarz